Szkoda, że lekarz nie spojrzał na KTG przed pójściem do domu
W dniu 30 stycznia 2006 r. Pani Justyna została skierowana przez lekarza prowadzącego jej ciążę do szpitala i tego samego dnia o godzinie 14.52 trafiła do Szpitala, a to wobec faktu, iż termin porodu minął w dniu 21 stycznia 2006 r. (ciąża przeterminowana). Jej stan ogólny przy przyjęciu do szpitala oceniono jako dobry, badania laboratoryjne były w granicach normy. Potwierdzono dobrostan płodu na podstawie badania KTG i testu oksytocynowego. W dniu 1 lutego 2006 r. podczas rutynowo wykonanej amnioskopii o godzinie 9:45 stwierdzono zielone wody płodowe i przekazano Panią Justynę do sali porodowej celem indukcji porodu.
Następnie Pani Justyna została zbadana przez położną i podano jej wlew kroplowy z oksytocyną, po czym wyzwoliła się czynność skurczowa macicy. Od godziny 9.48 do godziny 10.30 wykonano u Pani Joanny zapis KTG, który nie wskazał na zagrożenie płodu. Z tym wydrukiem KTG zapoznał się lekarz, na dowód czego przystawił swoją pieczątkę w dokumentacji. Lekarz o godzinie 12:00 przebił pęcherz płodowy u Pani Joanny, po czym odpłynęły zielone wody płodowe. Nakazał wówczas położnej bezzwłoczne podłączenie Pani Joannę do aparatu KTG, co parę minut po godzinie 12:00 zostało wykonane. Położna po podłączeniu pacjentce aparatu KTG wyszła z sali porodowej pozostawiając rodząca pod opieką stażystki. Lekarz, który zlecił podłączenie KTG o godz. 14:00 skończył dyżur i poszedł do domu – przed wyjściem do domu nie skontrolował zapisu KTG. O godzinie 12:45 inna położna potrzebowała aparatu KTG dla swojej pacjentki, która w tym czasie również rodziła dziecko, więc odłączyła Panią Joannę od KTG i pożyczyła dla swojej pacjentki. Istotne jest to, że nikt z personelu medycznego nie zapoznał się z zapisem KTG, jaki do tej chwili (od momentu jego podłączenia) wydrukował aparat (jak się później okazało – wydruk był zdecydowanie patologiczny, dawał jednoznaczne wskazanie na bezzwłoczne cesarskie cięcie, gdyż pokazywał niedotlenienie rodzącego się dziecka, a w związku z tym – zgodnie z procedurami – było też kategoryczne przeciwwskazanie do odłączenia aparatu KTG, gdyż przy takim patologicznym zapisie niezbędne było bezwzględne monitorowanie akcji serca rodzącego się dziecka, aż do rozwiązania, czyli do momentu jego urodzenia poprzez cesarskie cięcie).
Pani Justyna czuła niepokój, przebieg porodu w jej ocenie nie postępował właściwie, czuła silne skurcze ale mimo upływu czasu nie mogła urodzić dziecka, sygnalizowała to położnej, która ją cały czas uspakajała i mówiła ” jeszcze chwileczkę”.
Kiedy położna, która opiekowała się Panią Justyną wróciła z powrotem na salę porodową, to zaczęła badać tętno płodu poprzez przykładanie głowicy do brzucha pani Justyny, dzięki czemu słychać było bicie serca, ale nie było z tego wydruku (jak z aparatu KTG). W końcu położna nie słyszała bicia serca dziecka, na co zwracała uwagę położnej Pani Justyna. Położna jednak stwierdziła, że „jak się rodzi, to nie słychać”, twierdząc, że ona (położna tętno dziecka słyszy i, że „naszło się ono” z tętnem matki), po czym w końcu po godzinie 14:00 jednak zadzwoniła po lekarza. Nowy lekarz dyżurny przyszedł na salę porodową o godz. 14:40. Po zapoznaniu się z wydrukiem KTG i stwierdzeniu, iż nie słyszy akcji serca dziecka, a tętno, które słychać, to tętno Pani Justyny – 160/min, podjął decyzję o cesarskim cięciu. W tym czasie, o godzinie 14.50, w kilku skurczach partych, Pani Justyna urodziła córkę bez oznak życia. Dziecko było po urodzeniu przez 30 minut reanimowane, bez skutku, urodziło się sine, wiotkie, bez czynności serca, źrenice szerokie, sztywne. Po nieudanej akcji reanimacyjnej stwierdzono, iż dziecko urodziło się martwe. Sekcja zwłok dziecka wykazała, iż było zdrowe.
Jak sprawę ocenili biegli i Sąd?
Biegły wskazał, że zapis KTG wykonany u Pani Justyny po raz pierwszy o godzinie 10:10 wskazywał na dobrostan płodu. Drugi zapis KTG wykonano (wedle widniejącej na nim adnotacji) o godzinie 13.00 i był on już patologiczny. Tam głównie rzucały się w oczy deceleracje, czyli zwolnienie czynności serca płodu w czasie skurczu. Według biegłego było to wskazanie natychmiastowego zakończenia porodu poprzez cesarskie cięcie. Personel szpitala, mimo nieprawidłowego zapisu KTG, kontynuował poród drogami natury, podczas gdy należało go rozwiązać cesarskim cięciem. Zielone wody płodowe u Pani Joanny świadczyły o przebytym epizodzie niedotlenienia lub przewlekłym niedotlenieniu płodu i wymagały poszerzonej diagnostyki, co zostało uczynione, bo pacjentka została przekazana na salę porodową i podłączona do zapisu KTG. Zapis ten (początkowo) był prawidłowy, więc można było prowadzić poród drogami natury, do czasu, jak wystąpiła patologia w zapisie KTG. Dalej biegły zaopiniował, iż nie można wykluczyć, że w przypadku prawidłowej reakcji personelu medycznego i przeprowadzenia cesarskiego cięcie, dziecko urodziłoby się z poważną wadą albo martwe. Jednak biorąc pod uwagę zapis KTG, było większe prawdopodobieństwo, że przy zastosowaniu cesarskiego cięcia dziecko urodziłoby się żywe. W przypadku krótkiego niedotlenienia jego skutki są zwykle niezbyt nasilone i w większości przypadków odwracalne, a im dłużej trwa proces niedotlenienia, tym większe jest prawdopodobieństwo obumarcia dziecka. Wskazać należy, że w 2006 r. nie było obowiązku prowadzenia ciągłego zapisu KTG, ale było to zalecane w przypadku porodów indukowanych lub obciążonych ryzykiem z innych powodów.
Sąd stwierdził, że lekarz jest osobą decyzyjną w zespole: lekarz – położna, bo to lekarz ma ostatecznie większą wiedzę, większe możliwości i to lekarz w konsekwencji podejmuje ostateczną decyzję i zawsze odpowiada za wynik porodu. Logiczna jest opinia w tym zakresie, że zielone wody płodowe (same w sobie) zawierają informację o (co najmniej potencjalnym) zagrożeniu płodu niedotlenieniem, które w konsekwencji prowadzić może (i w tym wypadu doprowadziło) do śmierci rodzącego się dziecka. Tymczasem lekarz ograniczył się do zbadania pacjentki o godzinie 12:00, stwierdzenia, iż płyną zielone wody płodowe, nakazania położnej podłączenia KTG i w zasadzie na tym jego zainteresowanie pacjentką zakończyło się; o godzinie 14:00 zakończył bowiem pracę.
Sąd uznał, że lekarz nieumyślnie spowodował śmierć dziecka, w ten sposób, że po badaniu pacjentki z przebiciem pęcherza płodowego o godzinie 12.00, a następnie zleceniu ciągłego monitorowania kardiotokograficznego (ktg) rodzącej w nieprawidłowy sposób sprawował dalszy nadzór nad pacjentką w ten sposób, że zaniechał zapoznania się z zapisem ktg, zawierającym deceleracje tj. objawy bezpośredniego zagrożenia życia płodu oraz zaniechał ponownego osobistego badania pacjentki, czym w konsekwencji zaniechał operacyjnego rozwiązania porodu cięciem cesarskim, w wyniku czego wskutek narastającego niedotlenienia nastąpiło wewnątrzmaciczne obumarcie płodu.
Wyrok w tej sprawie wydał Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim w dn. 11 września 2015 r., sygn. akt II K 460/14