Lekarz nie zauważył w badaniu TK, że mój syn ma guza.

W maju 2011 r. 8-letni wówczas Michał wybiegając ze szkoły, uderzył się głową o metalowy słupek i doznał urazu głowy. Chłopca bolała głowa, więc rodzice poszli z nim następnego dnia do lekarza rodzinnego, który go zbadał i skierował do poradni neurologii dziecięcej. Tego samego dnia został skonsultowany przez chirurga dziecięcego w trybie pomocy doraźnej i odesłany do domu z zaleceniem konsultacji neurologicznej i okulistycznej. Rodzice z synem poszli do lekarza okulisty, który nie stwierdził zmian pourazowych w odcinku przednim oraz dnie oka. Podczas konsultacji neurologicznej chłopiec otrzymał skierowanie na badanie tomografii komputerowej głowy z kontrastem. Badanie TK zostało wykonane we wrześniu 2011 r. w pozwanym Szpitalu. W opisie badania specjalista radiologii i diagnostyki obrazowej nie stwierdził patologii, w związku z czym opisywane bóle głowy i zmiany w zachowaniu opatrzył rozpoznaniem „migrena”. Michał jednak w dalszym ciągu miał bóle głowy, dołączyły się też stany lękowe. Matka dawała mu leki przeciwbólowe, po których spał 2-3 godziny i wstawał, ale szybko się męczył, przestał jeść, schudł. Od wiosny 2012 r. dolegliwości bólowe nasiliły się, dziecko stało się bardziej nerwowe, nastąpiło też pogorszenie widzenia w oku prawym. Zaobserwowano również zahamowanie wzrostu.

Michał w lipcu 2012 r. został ponownie przyjęty do tego samego Szpitala w którym miał wykonywane badanie TK we wrześniu 2011 r.  z powodu silnych bólów głowy i wymiotów powodujących odwodnienie. W czasie tego pobytu nie przeprowadzono u chłopca specjalistycznej diagnostyki, wykonano jedynie badania krwi i moczu, przeprowadzono konsultację okulistyczną, laryngologiczną i zalecono kontrolę w poradni neurologicznej w razie nawrotu dolegliwości bólowych oraz zwiększoną podaż płynów i unikanie dłuższego przebywania na słońcu. Od września 2012 r. bóle głowy u chłopca znacznie się nasiliły. Co drugi dzień dzwoniono po jego matkę ze szkoły, aby odebrała syna, bo płakał z powodu bólu głowy. Wobec pogorszenia się jego stanu, w tym również znacznego uszkodzenia wzroku w oku prawym i częściowo w lewym w listopadzie 2012 r. lekarz neurolog skierowała go na badanie głowy rezonansem magnetycznym. Badanie wykazało rozległy (32x35x50 mm) torbielowaty, policykliczny guz okolicy nadsiodłowej.

W ciągu kilku dni  przeprowadzono operację craniotomii czołowo-skroniowo-pterionalnej, guz usunięto całkowicie. Wynik badania patomorfologicznego wskazał, że jest to czaszkogardlak (Craniopharyngioma – G1 WHO).

Jak sprawę ocenili biegli i Sąd?

Biegli zaczęli swoją opinię od analizy badania TK z września 2011 r. Biegły specjalista z zakresu radiologii stwierdził w swojej opinii, że opis badania tomografii komputerowej (TK) głowy u chłopca nie obejmował głównej patologii i jako niekompletny mija się z przyjętymi standardami. Opis badania TK głowy według zasad powinien bowiem zawierać wszystkie uwidocznione patologie w obrazie bez względu na cel sformułowany w skierowaniu. W przedmiotowym badaniu chłopca widoczny był już guz o wymiarach 29 mm na 18 mm, który powinien zostać opisany jako patologia. W wyniku tego badania pozwany szpital powinien przeprowadzić dalszą, pogłębioną diagnostykę głowy w postaci badania MR (rezonansu magnetycznego), które uwidoczniłoby korzystniej niż TK obraz podejrzanego guza i ułatwiło postępowanie neurochirurgiczne. Brak opisu guza spowodował opóźnione leczenie powoda.

Biegli byli zgodni co do tego, że to właśnie niewykrycie guza we wrześniu 2011 r. skutkowało wielonarządowymi powikłaniami u dziecka, aż do stanu zagrożenia życia. Gdyby podjęto leczenie operacyjne guza mózgu u powoda we wrześniu 2011 r., nie pojawiłyby się u niego liczne uszkodzenia wielonarządowe i psychiczne, gdyż na ówczesnym etapie rozwoju choroby jedynymi dominującymi objawami były bóle głowy związane ze wzrostem ciśnienia i uciskiem na naczynia krwionośne, lecz wówczas nie stwierdzano zaburzeń endokrynnych i uszkodzenia wzroku. Biegła z zakresu okulistyki potwierdziła, że zanik nerwu wzrokowego i zawężenie pola widzenia u Michał są bezpośrednim skutkiem opóźnionego wykrycia guza, który przez okres ponad roku od czasu pierwszego badania do jego usunięcia rozrósł się niemal dwukrotnie, uszkadzając bezpowrotnie nerw wzrokowy i doprowadzając niemal do ślepoty prawego oka.

W tej sprawie Szpital miał bardzo ciekawą linię obrony. Radca prawny szpitala wskazywał, że zgodnie z rozpoznaniem wstępnym Michał został skierowany na badanie TK, aby skontrolować uraz głowy spowodowany tym, że uderzył głową w słupek. Ta argumentacja, chociaż jest ciekawa, to jednak zupełnie nietrafiona. Lekarz opisujący badanie nie może bowiem stricte odpowiadać na sugestie, czy wstępne rozpoznanie zawarte w skierowaniu na badanie. Tym bardziej, że guz był takich rozmiarów, że nie mógł być przeoczony. Jego struktura była również ewidentnie nieprawidłowa. Błąd diagnostyczny w postaci nieprawidłowego opisu był kluczowym czynnikiem w dalszym przebiegu choroby. Lekarz powinien przeprowadzić wszelkie postępowanie diagnostyczne z należyta starannością, poświęcając im niezbędny czas. Tego zabrakło w procedowanej sprawie.

Zaznaczam również, szpital miał szansę naprawić błąd radiologa, który nieprawidłowo opisał badanie TK we wrześniu 2011 r., gdy Michał trafił do tego samego szpitala ponownie w lipcu 2012 r. z powodu silnego bólu głowy, wymiotów i zaburzeń widzenia (to typowe objawy patologii OUN) – czego jednakże nie dopełnił, nie zlecając wykonania ponownego badania tomografii komputerowej i opierając się wyłącznie na badaniu sprzed niemalże roku, mimo objawów wskazujących na występowanie u chłopca patologii OUN.

To wszystko spowodowało, że Sąd uznał, iż wskutek zaniedbań personelu medycznego Michał doznał naruszenia jego dobra osobistego w postaci zdrowia. Z winy pozwanego Szpitala doznał wielonarządowych zaburzeń, co skutkowało 85% uszczerbkiem na jego zdrowiu. Ostatecznie Sąd zasądził na rzecz chłopca 450.000 zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Wyrok w tej sprawie zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach w dniu 21 listopada 2007 r, sygn. akt I ACa 617/07.  

Adwokat Anna Koniuszko
Adwokat Anna Koniuszko

Mecenas Anna Koniuszko specjalizuje się w prowadzeniu spraw cywilnych oraz karnych z zakresu prawa medycznego. Z powodzeniem od wielu lat pozywa szpitale i lekarzy w imieniu osób poszkodowanych przez błąd lekarza. Reprezentuje również pacjentów przed Wojewódzkimi Komisjami do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Adwokat Anna Koniuszko szczególnym uznaniem cieszy się wśród rodziców dzieci, które stały się ofiarami błędów lekarzy/położnych w czasie porodu. Dzięki jej zaangażowaniu w prowadzone sprawy wiele rodzin uzyskało dla swoich dzieci wysokie zadośćuczynienie, odszykowanie oraz rentę.

Najnowsze wpisy