Dzisiaj wracamy do zdarzenia sprzed 36 lat
Historia pani Wiolety zaczęła się w 1988 roku, czyli 36 lat temu. Pani Wioleta wyczuła u siebie zgrubienie prawej piersi. Zgłosiła się do Przyszpitalnej Przychodni Onkologicznej, gdzie wykonano jej badanie USG. Lekarz u powódki stwierdził, że wynik wskazuje na zmiany guzowate obu sutków i że sprawa nie jest na tyle poważna, aby rozpocząć leczenie. Wydał przy tym skierowanie do szpitala, aby dokonać wycięcia guzka celem poddania go badaniom histopatologicznym. Guzek został wycięty. Wynik badania histopatologicznego wycinka z prawej piersi wskazywał tylko na łagodną dysplazję sutka, żadnych złośliwych zmian nie stwierdzono. Ordynator Oddziały Chirurgii miał jednak inne zdanie na ten temat. Skontaktował się z P. Wioletą i powiedział do niej, że wyniki jednoznacznie wskazują na nowotwór i że tylko amputacja piersi zapewni całkowite wyleczenie. Pani Wioleta przeżyła szok, poprosiła ordynatora, aby ten skonsultował jeszcze wynik z lekarzem onkologiem. Ordynator obiecał to uczynić. Gdy pani Wioleta zgłosiła się do szpitala na operację, Ordynator potwierdził, iż jest po konsultacjach z onkologiem (co było nieprawdą, gdyż żadnej konsultacji nie przeprowadził) i że amputacja prawej piersi jest konieczna.
Gdyby, taka sytuacja miała miejsce w obecnych czasach, to zgodnie z art. 6 ustawy o Prawach Pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, jeżeli lekarz na żądanie pacjenta odmówi zasięgnięcia opinii innego lekarza lub odmówi zwołania konsylium lekarskiego, to ma obowiązek odnotować zarówno odmowę, jak i fakt, że pacjent żądał opinii innego lekarza w dokumentacji medycznej pacjenta.
Wracając do sprawy z 1988 r., to wiemy, że Ordynator Chirurgii nie skonsultował się z lekarzem onkologiem na podstawie zeznań świadków, a nie na podstawie wpisów z dokumentacji medycznej. Lekarz onkolog zeznał w czasie procesu, że próbował rozmawiać z ordynatorem w przedmiocie przyjętej przez niego formy leczenia. Jednak chirurg nie miał żadnych wątpliwości, uznał bowiem, że proces nowotworowy u Wiolety istnieje i tylko radykalna amputacja zapobiegnie rozwojowi choroby i zapewni całkowite leczenie.
Amputacja prawej piersi odbyła się na początku czerwca 1988 r. Ordynator Chirurgii podczas pierwszej wizyty kontrolnej po operacji powiedział p. Wiolecie, że mogą wystąpić silne przerzuty na lewą pierś, a zatem amputacja lewej piersi również będzie konieczna. Podejmując decyzję o amputacji lewej piersi, lekarz nie pobrał w ogóle wycinka z piersi, poprzestał jedynie na badaniach palpacyjnych. Na podstawie takich badań rozpoznał przerzuty i zmiany nowotworowe w lewej piersi. Amputacji lewej piersi odbyła się w lutym 1989 r.
Nigdy nie wysłano na badanie miąższu prawej piersi po amputacji, lewej zaś dopiero po amputacji. Wyniku badań p. Wioleta nie poznała. Chirurg po drugiej amputacji zlecił półroczną kontrolę w poradni przyszpitalnej. Kontrolę w poradni onkologicznej uznał za zbędną z uwagi na zadowalający stan zdrowia p. Wiolety.
P. Wioleta na przełomie 1992/1993 r. przypadkowo dowiedziała się, że nigdy nie było u niej procesu nowotworu złośliwego.
Jak sprawę ocenił Sąd i biegli?
Sąd prawomocnym wyrokiem z 24 kwietnia 1998 r. IV K 40/97 uznał doktora za winnego tego, że jako lekarz specjalista chirurg i ordynator oddziału chirurgicznego szpitala, wbrew wystarczającym wskazaniom medycznym podjął przedwczesną i tym samym błędną decyzję i dokonał amputacji u p. Wiolety sutka prawego i lewego, uzasadniając to zmianami chorobowymi sutka, podczas gdy ta forma leczenia nie była uzasadniona aktualnym stanem zdrowia pokrzywdzonej, na skutek czego w sposób nieumyślny w formie lekkomyślności spowodował u niej trwałe poważne zniekształcenia ciała, czym wyczerpał znamiona przestępstwa z art. 155 § 2 k.k.
Sąd cywilny uznał, że lekarz błędnie postawił diagnozę co do stanu zdrowia powódki w przedmiocie rozwoju złośliwego procesu nowotworowego, a następnie podjął błędną i przedwczesną decyzję o konieczności amputacji sutków prawego i lewego u powódki, wyrządzając jej szkodę. Doktor nie przeprowadził dodatkowych badań (brak pobrania wycinka z lewej piersi, decyzja o niewysłaniu miąższu prawej piersi po całkowitej amputacji do badań, nie przeprowadził konsultacji z onkologami, nie przedstawił w ogóle powódce alternatywnych form leczenia włókniaka-gruczolaka). A zatem dopuścił się też błędu terapeutycznego poprzez wybór wadliwej formy leczenia, błędu zawinionego.
Sąd cywilny przyznał Pani Wiolecie 150.000 zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Wyrok zapadł w 1999 r., czyli 25 lat temu.
Ciekawe, czy w dzisiejszych czasach taka historia mogłaby się powtórzyć …
Wyrok w tej sprawie wydał Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w dn. 19 lipcu 1999 r., sygn. I C 1150/98